Papież Jan Paweł II pisał o Słudze Bożym ks. Władysławie Bukowińskim: „Cieszę się, że postać tego bohaterskiego kapłana nie idzie w zapomnienie. Przeciwnie, pozostaje on w pamięci wielu jako heroiczny świadek Chrystusa i pasterz tych, którzy doświadczyli prześladowań z powodu wiary i pochodzenia. Nigdy ich nie opuścił. Dobrowolnie poszedł na zesłanie, aby dzielić ich los”.
Listy ks. Bukowińskiego pochodzą z trzech okresów: pierwszy to okres przedwojenny, gdy był jeszcze klerykiem i księdzem w archidiecezji krakowskiej a później w Łucku; drugi okres obejmuje lata 1954–1958, kiedy duszpasterzował w Karagandzie, natomiast trzeci to lata 1961–1974, czyli po ostatnim uwięzieniu aż do końca życia. Z więzień i łagrów nie wysyłał listów, ponieważ w tamtych warunkach nie było takich możliwości.
Ksiądz inf. Antoni Chomicki: ur. 9 IV 1909 roku we wsi Smółki Duże k. Bielska Podl. W 1930 roku wstąpił do seminarium duchownego w Łucku; 15 czerwca 1935 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa Stefana Walczykiewicza. W latach 1935–1937 pracował jako wikariusz w Równem, będąc równocześnie katechetą szkolnym, opiekunem stowarzyszenia młodzieży katolickiej, kapelanem harcerstwa oraz kapelanem więziennym i wojskowym. Od 1922 r. należał do ZHP (zdobył stopień Harcerza Rzeczypospolitej). W grudniu 1937 r. został mianowany proboszczem nowo utworzonej parafii Klesów k. Sarn (Wołyń); od maja 1942 r. był także proboszczem Tomaszgrodu, gdzie zbudował kaplicę. W czasie okupacji niemieckiej założył komórkę AK, pomagał również partyzantom z innych ugrupowań. Aresztowany przez NKWD 16 lutego 1945 r. pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej i skazany na 10 lat łagru w Workucie. Dzięki zeznaniom oficera radzieckiego, który ukrywał się na plebani w Klesowie, doszło do rewizji procesu, a w konsekwencji do zwolnienia z łagru w dniu 27 kwietnia 1947 r., ale pozostał na terenie ZSRR. Zorganizował konspiracyjne wysyłanie paczek żywnościowych do księży przebywających w obozach pracy na Syberii. Dzięki staraniom wiernych z parafii Połonne (obw. żytomierski), otrzymał pozwolenie na podjęcie tam pracy duszpasterskiej, ale też, wobec braku księży, zmuszony był wyjeżdżać z posługą religijną do wielu, nieraz dość odległych miejscowości. W 1955 r. objął probostwo w Szarogrodzie (obw. winnicki). W 1958 roku władze wyznaniowe przeniosły go do Murawy, gdzie pracował aż do śmierci w dniu 13 maja 1993; spoczywa na miejscowym cmentarzu parafialnym. Do Polski przyjeżdżał kilkakrotnie. Z ustnego upoważnienia prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego, był administratorem Kościoła katolickiego na Ukrainie. Troszczył się o los księży więzionych i represjonowanych w inny sposób, tak rzymsko- jak i grekokatolickich. W 1992 r. prezydent Lech Wałęsa odznaczył ks. Chomickiego Orderem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Był gorliwym duszpasterzem, świetnym mówcą, umiał nawiązać dialog z wiernymi z każdego pokolenia. Z parafii, w których pracował, wyszło wielu kapłanów którzy podjęli i prowadzą działalność ks. Chomickiego (Dzwonkowski Roman SAC, Leksykon duchowieństwa polskiego represjonowanego w ZSRR 1939–1988, TN KUL, Lublin 2003).
+3 XII 1959 r.
Kochany Antosiu!
Po naszem rozstaniu się, dopiero na 15 VIII wróciłem do Karagandy. W październiku odwiedziłem obwód Semipałatyński, skąd jednak musiałem wyjechać o miesiąc wcześniej, niż to planowałem. Listopad spędziłem jeszcze u Maderów, a równo przed rokiem rozpoczął się obecny okres mojego życia – trzyletni. Ja nie mam zamiaru wypełnić próśb Stacha. I ja sam, i Fidelscy, oczekujemy wspólnie lepszej przyszłości, która wydaje się być nią za górami. Przyszłość wyobrażam sobie tu, w Azji, lub na Ukrainie u Piotra Jakimowicza. Będzie, jak Bóg da! Co do współbraci, to ich sytuacja jest trudniejsza od mojej, i niech to Stach weźmie pod uwagę. Nie chodzi jednak o pomoc materialną, bo jesteśmy zupełnie dobrze zaopatrzeni i mamy wszystko, włącznie z rodzynkami. Pracę mam lekką i zdrowie trzyma się normalnie. W ogóle, jak dotąd, obecne doświadczenie układa się o wiele lżej od poprzednich. Nie mogę też narzekać na brak dobrego i chętnego towarzystwa. Uważam, że Ty, Kochany Antosiu, masz o wiele więcej ode mnie trosk i kłopotów. Niechże Ci Bóg da nieustanną roztropność i miłość niesłabnącą, i niech podtrzyma Twe zdrowie, które wszak nie jest żelazne. Modlitwę w tej intencji będę uważał za swój najmilszy obowiązek. Piszesz o nierdzewiejącej miłości – oczywiście wzajemnej i obustronnej. Niestety, jednak Ty zrobiłaś dla mnie niesłychanie wiele, a ja dla Ciebie literalnie nic. Jestem Twoim niewypłatnym dłużnikiem, dosłownie pod każdym względem. Chyba tylko moją pracą będę mógł Ci sprawić choć troszkę radości… Po wyjeździe Wojciecha jesteś osamotnionym. Bardzo współczuję. Proszę o dalsze wieści, jak się układa życie u Was i w Żytomierzu? Kończąc ten list, przesyłam najlepsze życzenia świąteczne. Nie wątpię, że Twoje święta będę owocne – aby przyniosły więcej niż ostatnio radości i pociechy dla Ciebie i dla Twoich. Pozostawajcie w pokoju przyobiecanym w noc betlejemską. Twój wdzięczny i w Chr. najserdeczniej oddany –
Władysław
[Archiwum Arcybiskupa Eugeniusza Baziaka]
Bronisław Bartosz (w rodzinie zwany Sławkiem) pochodził ze Suchej Beskidzkiej, z zawodu był prawnikiem, pracował jako radca prawny w dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie. Żonaty z Walerią, miał dwóch synów – Stanisława i Janusza. Zmarł w 1992 roku w Krakowie, i tam spoczywa.
Kochany Kolego Sławku!
Wiem, że Państwo mieszkacie na ulicy Grottgera, ale nie pamiętam numerów. Wobec tego korzystam z łaskawego pośrednictwa Pani Janiny i piszę ten list via Sucha. Pani Janina pisała mi o niezbyt udanej kuracji Pani Wali na Dolnym Śląsku. Jakże się teraz czuje pani Wala, a wraz z Nią i cała Wasza Czwórka? Nie wątpię, że Kochany Kolega i nadal otacza polskie lasy ochroną Prawa. Co porabiają obaj Synowie i jak realizują swoje studia, – czy zasługują na pochwałę Ojca wobec dziadunia z Karagandy? Kochany Sławku! Moja przyjaźń z Waszą Rodziną trwa już blisko 40 lat. Szczególnie jednak za ostatniej mej bytności w kraju, Kochany Kolega tyle mi okazał dobroci i troskliwości, że mam od tej pory wdzięczność jeszcze większą niż poprzednio. Wspominam z rozrzewnieniem przyjazd Sławka do mnie, do Wrocławia. Bardzo mi byłoby miło, gdyby Kochany Kolega zechciał mi napisać bodaj przysłowiowych parę słów. Proszę przy sposobności najserdeczniej pozdrowić ode mnie Doktora Kownackiego. Bardzo mile wspominam nie tylko Jego opiekę lekarską, ale także i nasze rozmowy. Proszę też serdecznie pozdrowić Kolegę Proroka. Oczywiście przede wszystkiem pozdrawiam Panią Walę i życzę poprawy zdrowia, a także i cierpliwości chrześcijańskiej, tak bardzo potrzebnej nam wszystkim. Pozdrawiam obu naszych Kawalerów. Kochanego Sławka najserdeczniej w Chr. pozdrawiam i pozostaję z głęboką a serdeczną wdzięcznością.
Wasz Władysław